lizaczek
Kiedy rozkwitnie w tobie miłość  
  Strona startowa
  Kontakt
  Moja księga gości
  maz..zona
  wiersze zbierane
  Adresy stron
  Kochana Rodzinka
  Sasiad
  Nasze Panie
  Facet
  Pacjent
  Serce tak lubi te noce
  Dzien Dobry
  Piwo
  Na wesolo
  Przyjazn
  Fora
  Niedziela wiersze
  Ja ciebie kocham
  Roza
  Życzenia urodzinowe
  Dobranoc
  Anioły
  Wiersze sercem pisane serce
  Marzeniami
  dzieciece
  Erotyczne
  Sny
  PRZEZ ŻYCIE
  W KRAINIE BAŚNI
  WADY I ZALETY
  PL..Bystrym okiem..
  dla ojca i matki
  Wpadnij na strone
  Fraszki
  kapcie
  Czarownica
  Dowcipy
  BALLADA
  MILICJA
  Slonko
  Wojaszek
  Babcia
  sprzataczka
  żabka
  Wiara czyni cuda
  Motylek
  papierosy
  Sobota
  Udanego dnia
  Weekend
  Dobrego wieczorka
  Buziaczki
  Milego popoludnia
  Na dzis Na jutro
  Lubie Cie
  Dziekuje ze jestes
  Pozdrawiam
  teledysk
  linien
  wiersze biologiczne
  Mysli Faceta
  Wspomnienie
  obrazy z wierszami
  plik graficzny
  pliki romantyczne
  Grafika muzyczna
PL..Bystrym okiem..





Cóż to za zmiana
Na stronie Urbana
Lub czasopisma NIE
Banner wstawiony
Został do strony-
Blogu, gdzie GAD żyje

Czy powód tego
Faktu zacnego
Taki, że ocieplenie
Stosunków między panami jakieś?
A może tylko złudzenie?

Nurt lewicowy
Jak sklep meblowy
Pełen jest ciasnych kanap
Kanapie kanapa
Wyrywa ochłapa
Władzy. I chce rządzić sama.

Kiedyś kanclerski
I łobuzerski
Kiler i mistrz riposty
Dziś zapomniany
Po tym poznany
Że domeną "PL" zakończył

Inny dekadę
Władał z okładem
Trzy czwarte wielbiło go w szczycie
Dziś chce doradzać
Lecz zagranicą
Bo w Polsce to już nie życie

Kolejny, chociaż bardzo ostrożny
(Nie pierwszy raz go wrabiano)
Lifting i bezę opisać zdążył
Co bardzo skrzętnie nagrano

Inny, poważny, sztywny i chłodny
Uciekł z tej urawniłowki
Myślał, że będą z tego kokosy
Zostały jednak borówki

Na scenie chłopcy-
To ludzie obcy
Piszczą coś, nikt ich nie słucha
Zero charyzmy, zero konkretów
Uśmiech od ucha od ucha

Więc dziś, gdy trzeba
Sierotom chleba
Sierotom z lewicy dawnej
Bastion ostatni
Kiedyś tak bratni
W rozpadzie leży i słabnie

Brakuje GADa, brakuje nadal
Choć to nie jedyny z braków
Gdzie teksty, humor, Czeczot, afery?
Co dla nas - mas nieboraków?

Czy doczekamy, czy dożyjemy
Dnia wielkiej naszej radości
Gdy myśl nowa blaski promiennymi
Powiedzie nas ku jedności?

Powstaję więc, choć głód mnie nie dręczy
I w sumie niezłe mam życie
Ale o wspólnym wielkim pochodzie
Zdarza mi marzyć się skrycie

Koniec wierszyka
Morał wynika
Z niego interlineranie:
Twórzmy Zjednoczoną Partię Lewicy
Inaczej skończymy marnie




samozatrudnienie

Obcy kapitał zarabia krocie 
A u nas kwitnie wciąż bezrobocie 
Zamiast u innych prosić o pracę 
Ja sam zostanę wyzyskiwaczem 

Kiedy utworzę spółkę handlową 
Sam sobie będę obcy klasowo 
Siłę roboczą ja będę łupił 
Lecz skąd ją wezmę - dziś nie ma głupich. 

Długo myślałem i wiem co zrobię 
Ja wypróbuję to wpierw na sobie. 
Tak jak rasowy kapitalista 
Siebie samego wpierw wykorzystam 

Sam siebie będę eksploatował 
Będę się niszczył i maltretował 
Każdą porażkę w urzędzie, w biurze 
Odbiję sobie na własnej skórze 

Muszę się przecież tego nauczyć. 
Sam własnym kosztem będę się tuczyć 
Jeśli w tej firmie mi się powiedzie 
Sam się dorobię na własnej biedzie 

Gdy mi się uda Zachód dogonić 
Owoce pracy sam będę trwonić. 
A gdy mi spadnie wielkość produkcji 
Sam siebie zwolnię ramach redukcji. 



Marsz do Unii europejskiej 


(wg Majakowskiego "Lewą marsz") 
Wysuwajcie się w marszu do przodu 
Tak jak Czesi Węgrzy czy Rumuni, 
Dołączmy do światłych narodów, 
Niedługo wejdziemy do Unii. 
Dosyć życia w przestarzałym świecie 
Praw co dziaduś nam dał i babunia, 
Wkroczyliśmy w III tysiąclecie! 
Unia! 
Unia! 
Unia! 

Świeci światło zielone z oddali 
Naród czeka na święto majowe! 
Wszędzie bujnie rozkwita kapitalizm 
Straty będą mniejsze o połowę! 
Porastają zbożem odłogi 
Precz znikają troski i niedole 
Wszędzie piękne autostrady i drogi 
Olek! 
Olek! 
Olek! 

W Europie zarobimy krocie 
Tam słoneczny kraj czeka nowy 
Niechaj spada nam wciąż bezrobocie, 
Niechaj wzrasta nasz dochód narodowy 
Niechaj prężnie wzrasta gospodarka 
Niech ekspansja nie ustaje ni na chwilę, 
Niech malkontent przestanie już sarkać! 
Miller! 
Miller! 
Miller! 

W całym państwie kwitnie demokracja 
Sprawiedliwie dzielimy się władzą 
Do wyborów ruszy cała populacja! 
(Oprócz tych co się nabrać nie dadzą) 
Uciekają w wertepy, zagony 
Siły wrogie, nienawistne i ślepe 
Już niestraszne nam cepy ni brony! 
?! 
?! 
?!* 

*(Dopiszcie sobie co chcecie) 





Rodzinne wczasy 

Bystrym okiem już dawno dostrzegli flisacy 
Jak zwierzęta urlop spędzają po pracy. 
Orły na wakacje wyjeżdżają sami, 
Lwy wypoczywają razem z kociakami. 
Baran ze spokojem pokiwa ogonem 
i zabiera w podróż swoją własną żonę 

Osioł zwany przez bliskich durnym poczciwiną 
na wczasy wyjeżdża wraz z całą rodziną. 
Zabiera zwierzęta i młode i stare 
Wynajmuje dla nich obszerną pieczarę 
Razem spożywają kolację, śniadanie, 
razem śpią i się myją, żeby było taniej. 

Czasem do pieczary syneczek kochany 
Wejdzie niczym słoń do składu porcelany 
Poprzewraca szklanki, spodeczki i kubki, 
Podepce szczoteczki i od pasty tubki. 
Aż wreszcie nie mogąc zdążyć do nocnika 
Na cudzym posłaniu materac obsika. 

Jakaś biała nimfa pierzasta, skrzydlata 
Wrzeszczy nieustannie: gdzie poszedł mój tata! 
Mieszają się głosy dzieci i dorosłych 
Taki gwar potrafią znosić tylko osły! 
Gdy osioł rozłoży wygodne posłanie 
Z sąsiedniego łóżka budzi go chrapanie. 

Po wakacjach osioł i jego rodzina 
Przez kolejne lata mają co wspominać. 
Choć w oślej rodzinie są niesnaski, kwasy 
Osioł znów pojedzie na rodzinne wczasy. 
Ścierpi wszystko jak ojciec rodziny przykładny 
Tylko osioł naprawdę jest zwierzęciem stadnym. 





Kura domowa 

Rzeknę wam teraz o sobie słowo 
Jestem zwyczajną kurą domową 
Zamiast poezji rozwijać skrzydła 
Ja siedzę w domu - robię powidła. 

Nikt nie zapyta nikt nie chce wierzyć 
Czy takiej kurze coś się należy. 
Marzyć lub pragnąć? To przecież bzdura! 
Czegóż chcieć może od życia kura! 

Kura nie broni swojej pozycji. 
Nie chce awansów, nie ma ambicji. 
Kurę uciszy się ciepłym słowem 
Bo kura lubi ciepło domowe! 

Skromna, łagodna, cicha z natury 
Takie są właśnie domowe kury 
Póki nie stanie kurze na progu 
jakiś cudowny rasowy kogut! 

Skłoni się nisko, przygładzi pióra 
już w siódmym niebie domowa kura. 
Nie może dobyć już z siebie głosu. 
Kura rozpływa się wtedy w rosół. 

Kura się cieszy bo jej się zdaje 
Że dalsze życie stanie się rajem. 
Jednak do kuchni trafi niestety 
Będzie gotować, smażyć kotlety 

Gdy kogut kurę weźmie za żonę 
Stanie się przy niej tłustym kapłonem. 
A dla tej kury znowu - o zgrozo! 
Poezja życia stanie się prozą. 



Krasnoludki
Czy to prawda, czy to bajka, 
Sprawdźcie sami jeśli chcecie 
A ja mówię: krasnoludki 
ciągle jeszcze są na świecie! 

Naród wielce dokuczliwy, 
Nieprawdziwy, choć realny 
Jeśli wierzyć mi nie chcecie, 
Zapytajcie służb specjalnych! 

Czasem wnoszą pod obrady 
Biopaliwa, albo bony 
Lub winiety, albo jeszcze 
Jakiś inny głupi pomysł. 

Wciąż mieszają w gospodarce, 
Albo kłócą się jak dzieci 
Czasem przez ich głupie harce 
koalicja się rozleci. 

Takie małe, takie zwinne, 
Że nikt złapać ich nie może 
Czasem tak jak szczur Wiechetek 
Z magazynów kradną zboże. 

Łapą zgarną szmalu krocie, 
Gdzieś dopiszą jakieś zera 
I zwiększają bezrobocie 
Co od dawna nam doskwiera. 

Choć znikają gdzieś na krótko, 
Pojawiają się na nowo. 
Właśnie dzięki krasnoludkom 
Władzy żyje się bajkowo! 




HYMN DO MIŁOŚCI OJCZYZNY 
ZAKOŃCZONY GŁUPIM PYTANIEM 


Ojczyzno tyś uśmiech kuszący i słodki 
Dziewczyny patrzącej z reklamy 
Tyś progi, blokady, tyś belki, kołodki 
Tyś cud jak my to wytrzymamy! 

Ty myślą zbiorową milionów rodaków 
Na wszystko masz pomysł gotowy 
Ty płynem pędzonym z polskiego rzepaku 
Zagrozić chcesz krajom naftowym. 

Tyś cud gospodarczy i przemysł światowy 
Dziesiąty od końca na świecie 
Tyś protest rolników, położnych, salowych, 
Tyś zapaść i dziura w budżecie. 

Tyś skoki narciarskie Adama Małysza 
Tyś mecze pięściarskie Gołoty 
Tyś głos operowy Bernarda Ładysza 
I Lechu skaczący przez płoty. 

Ty głosem radiowym nas uczysz pacierza 
Płynącym z toruńskiej stolicy 
Tyś duma i chluba polskiego papieża 
I lud pod rządami lewicy! 

Europa się dla nas szeroko otwiera 
By nowe dopisać w niej treści 
Ojczyzno Wałęsy, ojczyzno Millera 
Czy wszystko w tej Unii się zmieści?



Spojrzenia 


Zapytałaś kiedyś w chwili uniesienia, 
Czy ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia 
Odrzekłem Ci na to po namyśle długim: 
Zawsze jednak wolę spojrzeć po raz drugi. 

Dziś gdy w moim sercu amor pożar wzniecił 
Pytasz, czy Cię pragnę widzieć po raz trzeci. 
Odpowiem Ci szczerze, choć nieco zuchwale: 
Nie chcę po raz trzeci. Chcę Cię widzieć stale! 




Winien i Ma 

Szukając nowych możliwości 
Zgłębiam tajniki księgowości. 
Tam widać jasno jak na dłoni 
Kto dziś oszczędza, a kto trwoni. 

Zgadza się kasa, bilans gra. 
Wiem już kto "Winien" i kto "Ma". 
W magii finansów nic nie ginie 
A ten co nie ma to czemu winien? 

Winni niewinnych robią w jajo. 
Niewinni zawsze ci, co mają! 
A potem śmieją im się w twarz: 
Ty jesteś "Winien"?, czy coś "Ma"sz? 

Dziś świat finansów wpada w szał. 
Musisz być "Winien" byś coś miał. 
Mnie świat się marzy trochę inny: 
By również mieć mógł coś niewinny. 

Wypiszę KaPe lub WuZet 
Winny niewinnym będzie wnet 
zgadza się stan na magazynie 
Winien już nie ma, a "Ma" niewinien. 

Pot mi po czole ciurkiem spływa 
Grają aktywa i pasywa. 
Już księgowanie zakończone! 
Ja nie mam nic! (na swą obronę) 




Koniec świata w gabinecie figur woskowych 


W wielkim salonie figur woskowych 
Zepsuł się system alarmowy 
Wybuchł snop iskier i dymu chmura, 
Gwałtownie wzrosła temperatura 
Wosk traci sztywność i osiada... 
Wszystko się marszczy, kurczy, zapada. 
Angielski salon krzywi się, słania, 
Już coraz mniejsza Wielka Brytania. 
Diana wygląda całkiem inaczej, 
Przybrała rysy Margaret Thatcher 
Za małą chwilę wszystko się zmieni 
Odpłynie w niebyt gabinet cieni... 

W amerykańskiej części też zmiana 
Clinton podobny jest do Reagana 
Niemiecki salon to wielka farsa 
Kohl przypomina Karola Marksa 
Honecker w oczach ma blady strach, 
Z Marksa się zrobił Sebastian Bach 

Krzywi się chyli rosyjski salon 
Poważne zmiany w rosyjskiej dumie 
Traci swą gładkość nawet Ziuganow 
I przeistacza się zwolna w mumię. 
Chruszczow ma minę pełną troski 
Zamiast Putina jest Żyrinowski 
Jelcyn otworzył usta i ziewa 
Gorbaczow przybrał rysy Breżniewa. 

Polski gabinet skurczył się cały 
Z Wałęsy zrobił się Adam Małysz 
Pani Kwaśniewska pierwsza dama 
Straciła kolor, zgubiła rzęsy 
Kalisz podobny jest do Urbana 
A Olechowski do Wałęsy 
?Marian? urodą już nie zachwyca, 
Miller się zmienił w Balcerowicza, 
Wosk spływa w jedną to w drugą stronę 
Zaciera rysy, plamy i kleksy.... 
Z Kołodki zrobił się Ksiądz Pieronek. 
Z Rydzyka zrobił się Oleksy 

W sztabie wojskowym przy samym oknie 
Lecą z pagonów wojskowe stopnie 
Giną mężowie stanu i posły 
De Gaulle już nie jest taki wyniosły 
Spadł z postumentu jakiś generał 
Nie ma Stalina ani Hitlera, 
Wpadli w kałużę wosku po szyję 
Wszystko się zmienia w bezkształtną bryję 
Wosk jest podobny do wielkiej rzeki 
Toną w niej rasy, poglądy, wieki... 
Fala powoli zmierza do mety 
Giną mocarze, autorytety... 

Przy drzwiach powstaje ogromny zator 
Wpada sprzątaczka z miotłą i szmatą 
Do pracy rusza ostro z ochotą 
Ściera z podłogi zastygłe błoto 
Wykręca szmatę, opróżnia wiadro 
Pustka i nicość... Wszystko przepadło... 



 

 
ciekawe ile wytrzymasz  
   
Szukaj szkoły  
  Nasza prezentacja w informatorze - Wiersze.  
Witam Cie i wszystkich odwiedzajacych ta stronke!!... 16423 odwiedzającyZapraszam ponownie;)))
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja