|
 |
|
Kiedy rozkwitnie w tobie miłość |
|
|
|
|
|
 |
|
Kochana Rodzinka |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kochana Rodzinko
Drodzy moi, moi mili,
Jak sobie dajecie radę.
Bo ja to nie wiem na pewno,
Czy na niedzielę przyjadę.
Choć mi coraz lepiej w nogę,
Choć już lepiej chodzić mogę,
Ale to mnie bardzo dręczy,
Że rodzina tak się męczy.
Wciąż na lampy chodzę z rana,
Na drugą stronę ulicy,
I rozmyślam czy kochana
Halinka się dobrze uczy.
Co robi Danusia droga,
Gdy na dworze zima sroga.
Gdy na dworze sroga zima,
A tu gospodarza niema.
I śni mi się nieraz w nocy
Widzę prawie jak na jawie
Hanuś za krówkami kroczy
Szkapy skaczą se po trawie.
A ja se przeglądam ule,
Gdy się zbudzę wszystko znika,
Ja się do poduszki tulę
A przede mną znowu szpital.
Więc opowiem choć pokrótce,
Jakie tutaj są zwyczaje,
Może już powrócę wkrótce...
Czy się rano tutaj wstaje.
Otóż leżę na tej sali,
Co ją wszyscy małą zwą,
W kącie mi łóżeczko dali,
I tu spędzam zimę złą.
Za sąsiada mam chłopczyka,
Co ma osiemnaście lat,
I za serce aż mnie ściska,
Gdy po operacji zbladł.
Operację miał nie lada,
I to po raz drugi już
Pierwszą nie tak dawno gada
Nie goiło mu się znów.
Do szpitala zgłosił się
No i odtąd znamy się,
Chłopiec z niego czyste złoto,
Nie powstydzi się robotą,
Zawsze chętny i wesoły,
Choć jeszcze chodzi do szkoły,
I chyba to jego "wina"
Polubiłem go jak syna.
Choć on z miasta a ja z wioski,
Nazywa się Dzierżanowski.
A na środku sali leży,
Biały dziadzio jak należy.
Kopeć Józef się nazywa,
Razem z nami tu przebywa.
U lekarza nie był jeszcze,
Choć ma osiemdziesiąt lat.
Trochę jednak nie dosłyszy,
Ale widać, że był chwat.
Lustereczko i grzebyk ma
Zawsze zaczesany w górę.
Zawsze dba o swą fryzurę,
I wesołą minę ma,
Zawsze czysty ogolony,
Choć już dawno nie ma żony.
No i już od pierwszej chwili,
Bardzośmy się polubili.
Choć z początku stan miał ciężki,
Pod kroplówką trzy dni leżał.
Lecz dzielnie przetrzymał klęski,
Nawet ni raz nie wyrzekał.
No i dzisiaj o północy,
Pana Kopcia nam zabrali.
A na jego łoże niemocy,
Nowego chorego dali.
W drugim kątku na przeciwko,
To niejaki Budny był.
Często lubił popić piwko,
Więc go za to sąsiad zbił.
Że podchodził do sąsiadki,
Choć był z niego chłopak gładki.
Lecz się nie chce żenić drań,
Więc za to napadli nań.
Zbili stłukli co nie miara,
W domu tylko matka stara.
Synal cierpi srogie męki.
Matka w domu ma udręki.
Czasami tak na zabawkę,
Wstawiają tu do nas przystawkę.
Ale to nie długo trwa,
Poleży ktoś dzień albo dwa.
Nim się trochę zapoznamy,
Już innego kumpla mamy.
Tak dzień za dniem jakoś leci,
Dochodzi już tydzień trzeci.
Kiedyśmy się rozłączyli,
Już mnie tęskno moi mili.
Do Halinki i do Danki
I do żony też.
Jak chowają się kasztanki,
Na tym kończę już.
Może wrócę na niedzielę,
To opowiem wszystko wiele,
Nie piszę Wam "Do widzenia"
Bo wyglądam zobaczenia.
List do męża
Najdroższy Kaziu i córeczki drogie.
Dziś wam donoszę lepiej mi w nogę,
Tylko za wami tęsknię ogromnie,
I proszę Kaziu pisz częściej do mnie.
Już przeleciało te dwa tygodnie
I choć mam tu dość wygodnie
Wiesz Kaziu drogi najlepiej z Tobą
Bo tutaj nie wiem co zrobić z sobą.
I nie myśl sobie, że zdradzę Ciebie
Chociaż tu z panów nie jeden wzdycha
Że ze mnie babka całkiem nielicha,
Nie martw się Kaziu ja dbam o siebie.
Wrócę do Ciebie do drogich dzieci,
Ostatni tydzień to szybki zleci,
I chociaż czasem idę do kina,
Mus się rozerwać nie moja wina.
Lecz wciąż mi w głowie me córki drogie,
I bez nich miejsca znaleźć nie mogę,
I kiedy nieraz budzę się w nocy,
Przed sobą widzę ich smutne oczy.
Mariolu złota i Reniu droga,
Powrócę do was z pomocą Boga
Tylko paciorek zmówcie do Bozi,
Żeby mamusi nie było gorzej.
Myślę wciąż o was co tam robicie,
Czy za mamusią bardzo tęsknicie,
Wrócę na pewno na szesnastego,
I będzie koniec smutku waszego.
Więc bądźcie grzeczne córeczki złote,
Wiecie że tatuś wciąż ma robotę,
A więc nie róbcie kłopotu taty,
Ja już nie długo wrócę do chaty.
I na tym kończę pisanie moje
Zostańcie z Bogiem córeczki miłe
I ty najdroższy Kaziu jedyny
Wiesz że tu jestem nie z mojej winy.
Już odjechały Hania i Kasia,
Ja też wrócę, wciąż Twoja Basia.
RODZINA
Kiedy nam świadomość życia się zaczyna,
widzimy otacza nas nasza rodzina,
poznajemy mamę, tatę i rodzeństwo,
ciocie, wujków, babcie, oraz pokrewieństwo.
Wśród nich dorastamy, gdy los nam łaskawy,
patrzymy jak toczą się ich własne sprawy,
z ich życia też nieraz czerpiemy nauki,
by zgłębić tajniki trudnej życia sztuki.
W swym dorosłym życiu nieraz się wspieramy
na radach rodziny, zdaniu taty, mamy,
sięgamy też śmielej, wyżej i otwarcie,
po swe kęsy życia, gdy mamy oparcie.
Wzrastając w krąg bliskich nie jesteśmy sami,
nawet kiedy oni są poza światami,
widzimy ich twarze, rady wspominamy
i czas przemijania tym uzmysławiamy.
Ja nieraz wspominam: z babciami rozmowy,
co mówiła mama chcąc abym był zdrowy,
dobre rady ojca i jego nauki
jaką drogę obrać, jakiej uczyć sztuki.
A kiedy już własne rody założymy,
sens życia, cel dążeń w ten sposób kreślimy,
wiemy też, że to, co po nas pozostanie,
ma szansę na dłuższe od życia przetrwanie.
W rodzinie nadzieja, że ktoś o nas wspomni
i świeczkę na grobie zapalą potomni,
a także podejmą takie dokonania,
że sensu nabiorą nasze poczynania.
Teściowa
Mama żony to skarb w domu
chociaż troszkę w nocy chrapie.
I na palcach po kryjomu
sprawdza kto śpi na kanapie.
Często zrzędzi i narzeka
kiedy goście i są tańce.
No bo musi wtedy chować
to co trzyma zawsze w szklance.
Dyryguje i poucza
myślę wtedy - brak ci klepki.
Niedowidzi ale czuje
że rzuciłem w kąt skarpetki.
Czasem kiedy nie ma żony
spotka mnie przy małej kawce.
Muszę gęsto się tłumaczyć
co ja widzę w tej sąsiadce.
Chcąc się pozbyć mówię mamo
idź po Marka do przedszkola.
Poszła, przyszła a ja jeszcze
nie zdążyłem strzelić gola.
Spotkała nas w krępującej
niedwuznacznej sytuacji.
No tak - czekaj przyjdzie Anka
powiem wszystko przy kolacji.
Mówi do mnie drogi zięciu
masz Anusię - po co dziwy?
Wtedy cmokam ją po rączkach
mówiąc majtki nie pokrzywy.
Często w duchu drżę ze strachu
a nuż żonce coś tam chlapnie.
Będę musiał odbyć karę
spać pod kocem na kanapie.
Mam nauczkę no bo kiedyś
takie coś się przydarzyło.
Poszły w ruch talerze miski
spuchło moje słodkie ryło.
Mimo wszystko bardzo lubię
kiedy w domu jest teściowa.
Gdy mam czasem lekko w czubie
w tajemnicy to zachowa.
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
ciekawe ile wytrzymasz |
|
|
|
|
|
 |
|
Szukaj szkoły |
|
|
|
|
|
|
Nasza prezentacja w informatorze - Wiersze. |
|
|
|
Witam Cie i wszystkich odwiedzajacych ta stronke!!... 16426 odwiedzającyZapraszam ponownie;))) |