Nie tak oracz w letny znój, kiedy zagorzałe
przyspieszają ku żonie zagony nieźrałe,
Uteskniony więc oczy podnosi do góry
Z pożądanym deszczykiem wyglądając chmury,
Nie tak w długie wygląda niepogody słońca,
Jako ja Ciebie pragnę, Boże, mój obrońca.
Nie ma nigdy firmament pięknych gwiazd tak wiele
Ani po wszytkiej ziemi tak jest liczne ziele,
Nie mają wszytkie wody tylo piasku w sobie,
panie, co miłosierdzia, co litości w Tobie:
Tego pełne jest niebo, pełna ziemia, morze;
Racz tylko dać u siebie miejsce mej pokorze.
Troski mnie ze wszytkich stron żałosne ścisnęły,
Nieszczęśliwe kłopoty wskroś serce przejęły;
Ni skąd nie masz pociechy, każdy patrzy krzywo,
Wszyscy mię prześladują, urąga co żywo;
Dzień li niebo oświeca, ciemna li noc mroczy,
Nie osychąją moje przed żałością oczy.
A co mnie barzo trapi, że w takiej potrzebie
Nie śmiem westchnąć, jedyna pociecho, do Ciebie:
Smucą mnie grzechy moje i w każde trapienie
Regiestr ich wystawia mi przed oczy sumnienie.
Boże mój, twierdzo moja, w wieczne zapomnienie
Racz prze twą dobroć puścić moje przewinienie,
A zmiłuj się nad swoim niewolnikiem smutnym
I przybywaj na pomoc w ucisku okrutnym.
Kto nieuchronne strasznej zonie prawo
Opisać może, którym niełaskawo
Świat ten okrywa? Tym wszytkich osądza
I w ziemię wpądza.
Jeśli się komu zdarzy dojźreć słońca,
Niechaj wygląda odtąd życia końca:
Dziś się ozenisz, dziś wszystko wie o tobie;
Ale, co mówię! Tak jest jadowita,
Że się przed światem jeszcze o nas pyta:
Nie zna dziecięcia matka utrapiona,
Namaca ona.
A jeśli się też komu udobrucha
I nie wydziera zaraz z ciała ducha,
Ustawnie grozi i do człeka zmierza.
Któż jej dowierza!
Nigdy żadnego nie ma w ludziach braku,
A kto jej tylko zastąpi na szlaku,
Tak białągłowę, jak mężczyznę marnie
Pod ziemię garnie.
Tak tnie w kolebce, jako i na koniu;
Weźmie śród miasta, jak i na ustroniu;
Tak od jej mężny, jak i bojaźliwy
Ginie cięciwy.
Żaden skarbami król się nie okupi,
Każdego z państwa i z żywota złupi;
Ani bohatyr śmiały się jej złoży,
Wnet go położy.
Ani odwlecze, ani się jej sprawi,
Choć kto statuty i prawem się bawi;
Nie masz dylaty, nie masz pro maiori:
Pódź, chocieś chory.
Nie wyprosi się, choć pokornej głowy
Miecz więc nie siecze; żadne tam obmowy,
Żadne nie płużą łzy, płacze, lamenty --
Wnet będzie ścięty.
Choć kto najmędrszy i ma swe racyje,
Z głupim jednako bez ługu go myje,
Jednako z panem kmieć, żebrak, ubogi
Idą w jej drogi.
Nie wyprosi jej żona męża smutna,
Nie wie, co miłość, ta jędza okrutna;
Ani mąż żony, choć da serce z siebie,
Może u ciebie.
Kochanych dzieci ociec nieszczęśliwy
Nie może z garści odjąć śmierci mściwej;
Bierze je gwałtem i z rodziców łona
Zła Persefona.
Ghociaż sieroctwo dzieci opłakane,
Kiedy wydziera rodzice kochane,
Rzewliwym płaczem przed nią przekładają,
Łaski nie znają.
W ich oczach jeszcze duszę z piersi wlecze,
Z którą tak rychło znika i uciecze,
Że nie zostaje wrócenia otucha
Do ciała ducha.
Nie masz i jednej w tym życiu minuty,
Żeby był człowiek z jej prawa wyzuty:
Dawi nas w domu, dawi w polu, w drodze
zabija srodze.
Łyżki do gęby nie doniesie ani
Dopije drugi kieliszka, gdy pani
Śmierć mrugnie, a on natychmiast posłuszny
Mdleje bezduszny.
Ten pracowicie robi, sieje, zbiera
I głodu czasem nieborak przymiera;
Ona go z tyłu przyskoczywszy cicha
Pod ziemię wpycha.
Nie ratowała Aleksandra sława
I Herkulesa żelazna buława,
Nie mógł się złożyć Salamon mądrością
Przed taką gością.
Pomogłaż gładkość co Absalomowi
Abo niezmierna siła Samsonowi?
Lata Ikarus i zażywa skrzydeł:
Nie uszli sideł.
Nic nie pomogły wojska Kserksesowi
Ani wymyślna chytrość Ulisowi;
Nie patrzy pochlebstw, nie pomogą czary,
Wlecze na mary.
Najdzie nas w murach, nie pomogą baszty,
Nie uniosą nas wiatroletne maszty,
Najdzie na puszczy, namaca pod skałą
Mniej na to dbałą.
Nie wesprze u niej biskupa infuła
Ani pobożność i poważna stuła:
Równo z ubogim plebanem opata
Do grobu wmiata.
Próżno i myślić, nie masz ani miejsca,
Wieku i stanu, w którym by żeleźca
Śmierci na świecie mocy mieć nie miały
I ostre strzały.
Jeden tylko jest puklerz tak cierpliwy,
Co się jej kosy nic nie boi krzywej:
Cnota. W nię kto się warownie odzieje,
Z śmierci się śmieje.
Choć na nię natrze, choć tnie bystrą kosą,
Że ją umarłą do grobu poniosą,
Choć z najgłębszego, po staremu znowu,
Wstanie parowu.
Sława, co po nas na świecie zostaje,
O, jako słabą otuchę nam daje,
Słabą pociechę, że z tej śmiertelności
Dojdziem wieczności.
FRASZKA TEN ŚWIAT I ZŁOTO
Fraszka ten świat i złoto,
Jedwab i perły, bo to,
Jako się z ziemie rodzi,
Tak zaś pod ziemię wchodzi.
Fraszka rozkosz, choć słodka,
Bo nie tylko jest krotka,
Ale tysiąc goryczy
Oraz po sobie liczy:
Rzadko bez grzechu bywa
Ten, co jej rad zażywa,
A wytchnie-ć tych słodkości,
Kiedy się w cię zagości
Robak sumnienia złego
I gniew Stwórce twojego;
Ciężka jest jego ręka,
Kiedy człowieka nęka.
Fraszka sława i próżne
O nię starania różne:
Sława z pychą we sforze,
W jakimkolwiek jest wzorze;
Oprócz tej, która z cnoty
Miewa swoje przymioty
I na cnocie grunt sadzi,
Takiej zazdrość nie wadzi.
Fraszka zbytnia nauka,
Niejednego oszuka:
Zwiedziawszy ziemskie rzeczy,
W niebo chce rozum człeczy;
Czemu kiedy nie zdoła,
Zachodzi w rozum zgoła:
Mając się za mądrego,
Lekceważy każdego.
Fraszka piękna wymowa,
Gdzie niespokojna głowa
Kłamstwo na prawdę szpoci,
Prawdę na fałsz wywroci,
A przedajnymi słowy
Człeku szkodzić gotowy.
Fraszka żywot w ostatku,
Choć w największym dostatku:
Chociażbyś doszedł laty
Matuzale, lecz straty
Nie ujdziesz, ale z żalem
Pójdziesz za Matuzalem;
Dzieło śmierci zażartej,
Czeka cię grób otwarty.
Dobry świat, perły, złoto,
Ktokolwiek tak dba o to,
Że cnota przodkiem chodzi,
A to za sobą wodzi;
Dobra rozkosz uczciwa
I bez gorzkości bywa,
Gdzie cnota przez się miła
Gniazdo sobie uwiła;
Ma sława zalecenie
I słusznie chodzi w cenie,
Śmierć jej w grób nie zawiera,
Bo z nami nie umiera:
Dobra sława, gdzie cnota
Rządźcą twego żywota;
Dobra nauka, i ta,
Gdy się cnoty dopyta:
Kto umie cnotę, tego
Mam za prawie mądrego,
A kto cnoty nie umie,
I w największym rozumie
Głupi, trzeba go ćwiczyć,
Bo trzech nie umie zliczyć;
Dobra piękna wymowa,
Gdzie cnota kładzie słowa;
Dobry żywot, kto żywie
Na tym świecie cnotliwie,
I kto się w cnotę sobi,
Na wieki się ozdobi.