O mnie, o Tobie, i o nas,
piosenka by się przydała,
jestem mężczyzną z krwi, kości,
Tyś smaczny kawałek ciała.
Gdyby to razem połączyć,
wyszło by z tego co nieco,
tylko popatrz mi w oczy,
i przestań kręcić tą kiecą.
Narobisz mi apetytu,
a deser kto inny wtrąci,
na chwilę pójdziesz do nieba,
a mnie się krew tylko zmąci.
Jeżeli we mnie nie wierzysz,
to weź mnie choćby na próbę,
zarzucę Ci biały welon,
odnajdziesz we mnie swą zgubę.
Do nas świat będzie należał,
dodam Ci gwiazdy na niebie,
i jeszcze księżyc dołożę,
bym lepiej mógł widzieć Ciebie.
p.s
Treść tutaj wypowiedziana,
jeżeli miałbym być szczery,
to są najczęściej śpiewane,
przez większość mężczyzn bajery.
O paniach tylko rzec mogę,
że wszystkie panie kochane,
lubią te męskie bajery,
i chcą być bajerowane.
Pokoik nr 16
Mam pokoik co się zowie,
Mieszkają tu trzej panowie.
Niby dwóch, no i ja trzeci,
No i czas nam szybko leci.
Nim się dobrze zapoznało,
Osiemnaście dni zleciało.
A sześć pozostało jeszcze,
Choć co dzień padają deszcze.
Rozpogadza się w niedzielę,
Co dzień moknie się jak cielę,
Bo zabiegi rozrzucone,
Na każdy mus w inna stronę.
Dobrze nam się razem żyło,
Chociaż każdy z innej strony,
Ale dzisiaj dwóch ubyło,
Zostałem osamotniony.
Jeden kumpel Ślązak pieron,
Odwoziłem go na peron,
Nazywał się Czesław Rosa,
I zadzierał w górę nosa.
Dość wysoki przyzwoity,
Ale raptus na kobity,
Nie dbał on o własne zdrowie,
Wciąż mu tylko babki w głowie.
Najmilsze jego rozrywki,
Potańcówki i podrywki.
Z forsą całkiem się nie liczył,
Choć też chora nogę leczył,
Ale na miejsce kuracji,
Wolał iść do restauracji.
W sanatoriach różnych bywał,
Wszędzie szukał dziewczyn próżnych.
Dużo mówił, gdzie nie bywał,
I za kołnierz nie wylewał.
Zawsze opowiadał z chęcią,
Jak się przy nim panie kręcą,
Za co ja go nie pochwalam,
I winę na niego zwalam,
Ale kumpel fajny z niego,
I dlatego żal mi jego.
Z drugim miałem gorsza mękę,
Ten znów leczył chorą rękę.
Ale mówił bardzo z ruska,
Zamiast puszczaj mówił "puskoj".
Nazywał się Bilakiewicz,
A na mnie wołał Myckiewicz
Lecz się o to nie kłóciłem,
I tak by nie zwyciężyłem.
Bo był w mowie bardzo cięty,
I do tego dość zawzięty,
Ja mu mówię że golone,
A on znowu że strzyżone.
Trudno go zrozumieć było
Ale z nim też się zżyło.
Rodem był on aż od Wilna,
Szczupły, raźny, ręka silna.
Pod Wrocławiem mieszka teraz,
Jak mi opowiadał nieraz.
Ma niemałą gospodarkę,
I dorodnych koni parkę,
Dziesięć krówek, stado owiec,
Widać niezły był fachowiec,
Ziemia dobra drugiej klasy.
Zostać chciał na drugi turnus,
Bo do domu tak mu nie mus,
W domu baba pracowita,
I do tego zuch kobita,
I zaorze i zasieje,
Jeszcze się do innych śmieje.
We szpitalu leżał długo
I tak nie pujdu za pługiem,
Niechaj doma robi stara,
Wesoły co niemiara.
Ja się tu zaleczyć muszę,
Bo znów sobie "ruku" skuszę.
Lecz dziś obaj odjechali,
Ja zostałem sam na sali...
Pusto w moim pokoiku,
Flakon stoi na stoliku.
W kątach stoją próżne łóżka,
Na nich kołdra i poduszka.
Nocne szafki, lampy nocne,
No i trzy krzesła mocne.
Szafa pusta, pełna była,
Ledwie wszystko pomieściła,
Gdy roztworzę jej podwoje,
Wiszą tylko ciuchy moje.
Tylko z radiem mam rozrywkę,
Bo nie chciałem na podrywkę,
(Chociaż raz już wspomniałem,
że spacerek w parku miałem).
Więc kiedy zabiegów niema,
To się za długopis trzyma.
Co gdzie widzę co się święci,
To spisuje dla pamięci.
Choć koślawe moje zwrotki,
Wolę to niż próżne plotki,
Chociaż ręce me od pługa,
Lecz kuracja taka długa.
Więc czasami chętka bierze,
Utrwalić coś na papierze,
Bo gdy czas kuracji zleci,
Poczytają wnuki, dzieci...
Jak to tutaj w Ciechocinku
Było mi na wypoczynku,
Jak za domem swym tęskniłem,
Kiedy na kuracji byłem.
Patrzę oknem świata wkoło,
Ludzie żyją tu wesoło.
Choć na dworze makro, marnie,
Przepełnione są kawiarnie.
Z wieczora do późnej nocy,
Gdzie się tylko zwróci oczy,
Każdy blok jest oświetlony,
Wszędzie światła i neony,
Na deptaku na ulicy,
Kto by światła te policzył.
Mokną w deszczu limuzyny,
Tam panowie i dziewczyny,
W kawiarniach się zabawiają,
Siedzą, jedzą, popijają.
Ten wypije tamten stawia,
Bo dziś naród się zabawia,
Bo nie wszyscy ci panowie,
Przyjeżdżają tu po zdrowie.
Ci mają grube portfele,
I zabawiają się wiele.
A kelnerki zwinne dranie,
Podają na zawołanie.
Nieraz grubo po północy,
Gdy nie mogę zasnąć w nocy,
Zapuszczony silnik ryknie,
I powoli w dali milknie.
W kawiarenkach światła gasną,
I ja też bym pragnął zasnąć.
Deszcz z wiatrem w okna łomocą,
Ślicznie w Ciechocinku nocą.
Ten kto sobie wyobrazi,
Kto tu po deptaku łaził.
Tylko wiosna trochę licha,
Bo za dużo deszczem prycha.
Drogi Andrzejku
Nie wiem czy Ty tęsknisz do mnie,
Bo ja za tobą ogromnie.
Myślę w dzień, śnisz mi się w nocy,
A przeważnie Twoje oczy.
I rozmyślam co dzień z rana,
Gdzie Twa postać ukochana.
Czy mnie czasem nie porzuci,
Gdy się ze szpitala wróci.
Ale czy ja temu winna,
Że tak strasznie cierpieć muszę.
Chyba, że Ci milsza inna
Więc zgubiłeś moja duszę.
Lecz gdy choć trochę pamiętasz
O tej która lubi Ciebie.
To wpadnij do mnie w niedzielę
Dobrze będzie nam jak w niebie.
Opowiem Ci swe cierpienie,
Swą tęsknotę Ci wyjawię.
Prędko zleci to widzenie,
Ni to we śnie ni to na jawie.
A więc zegnaj drogi miły,
Więcej pisać nie mam siły.
Gdy ujrzymy się w niedzielę,
To se opowiemy wiele.
Jestetm sobie chochlik — kogo mogę, zwodzę,
Kogo mogę, drażnię, nikomu nie szkodzę.
Nikogo nie kocham ni też nienawidzę,
Choć mnie nikt nie widzi, ja co zechcę, widzę,
Gdzie chcę, tu i tam,
Jak chcę, wejdę sam.
Tram, ta tam, tam, tam!
Lubię bardzo biegać w lecie nad jeziorem,
Szukam, gdzie dziewczęta kąpią się wieczorem.
Lubię, jak się śmiejąc jedna drugiej wstydzi,
Jak się oglądają, czy kto skąd nie widzi,
A ja sobie sam
Pływam śród tych dam.
Tram, ta ram, tam, tam!
Zamienię się w rybkę, koło nóżek pląsam,
Śmiech mi, jak się boją, myśląc, że je kąsam.
Zamienię się w muszkę, koło ust wzlatuję;
Śmieją się, bo myślą, że je ktoś całuje.
Lecz ja tylko sam
Taką wolność mam.
Tram, ta ram, tam, tam!
Lubię także w nocy przy świetle księżyca
Siedzieć przy nich śpiących, patrzeć na ich lica.
Czy która choć przez sen, ciekawość mnie bierze,
Uśmiechnie się, westchnie lub powie coś szczerze?
Bo na jawie, znam,
Ze to wszystko kłam.
Tram, ta ram, tam, tam!
Gdy ujrzę kochanka, że się we snach marzy,
Przyprawię mu brodę, odmienię coś w twarzy.
Śmiech mi, gdy się dziwią, żal, gdy którą strwożę,
Że aż płakać zacznie, gdy poznać nie może.
Natychmiast go sam
Znów jej poznać dam.
Tram, ta ram, tam, tam!
Lubię ja też, lubię, gotów bym co rano
Widzieć młodą, ładną, jeszcze nie ubraną;
Drażnić się z nią wtenczas — to mi to pociecha,
Gdy się przed zwierciadłem stroi i uśmiecha,
A ja sobie sam
W gotowalnię gram.
Tram, ta ram, tam, tam!
Byłem chciał, strój każdy — choć jej wszystko pięknie,
Tak wnet nie do twarzy, aż się sama zlęknie.
Zaplączę się w warkocz, a gdy niecierpliwa,
Póty nie rozplątam, aż się nie przegniewa,
I grzebieniem sam
Zrobię za to szram.
Tram, ta ram, tam, tam!
O! i w ich serduszku jestem ja jak w domu,
Lecz co się w nim dzieje, nie powiem nikomu.
Nie chcę, by im zaraz pochlebcy gadali:
A to chochlik, kłamie! a to się sam chwali!"
Dość, że się ja sam
Za lepszego mam.
Tram, ta ram, tam, tam!
Erekcjato marzącego faceta
Och gdybym był ja młodą kobietą,
to bym ustawiał chłopów w kolejce
częstował wszystkich słodką podnietą,
czasami także zakładał lejce.
Zachwalał ceny, (niech nikt nie jęczy!)
uśmiechał miło (może to głupie),
lubię spoglądać, jak chłop się męczy,
bo facet to jest stworzenie głupie.
On za uśmieszek, za konfiturę,
gotów największy cios sobie zadać,
emeryt odda emeryturę,
żeby z kobietą postać, pogadać…
Byłbym posłuszny w swej nowej pracy
więc bardzo chciałbym kobietą zostać,
pomóż mi przeto urzędzie pracy
jako kobiecie swą pracę dostać
Chłop a ksiądz o świętej trojcy wierzyć uczył
Chłopu o Świętej Trójcy trudny się węzeł zdał.
KsIądz rzekł, aby po trosze i dom a przykład brał:
"- Masz syna, sam bądż ojcem, żona duchem świętym
i N1echaJ będzie do czasu w tym błędzie przeklętym."
Przysza potym do księdza: "- Mój tatusiu miły,
Syn i z ojcem na jedno już by się zgodzili.
Ale w ducha.nie wierzę, bo ten jedno tyje,
Co syn z ojcem zarobi, duch święty przepije."
Chłop, co ornat kupował
Wacek dobry towarzysz u plebana uźrzał.
Prosił, by z nim do kupca szedł, ornat mu obrał.
Włoży pop ornat na się, aż krótki przed sobą,
Ten rzekł: "- Na wacku się wzniósł, bo dłuższy za sobą."
Ksiądz, wacek odpasawszy, i dzierżeć mu ji dał,
Ten go tyłem obrócił, a sam precz uciekał.
Pop woła, bieżąc: "- Łapaj!", a kupiec za popem,
Ugonił go w ornacie, wacek zginął z chłopem.
Chłop, co się ozenił
Jeden się był ożenił, więc mu się sprzykrzyło
Chłopisko, zmyśliwszy się, ledwe już chodziło
Uźrzał, a wilk przed charty ochotnie wywija..
Ten rzekł, że: "- Żony nie ma pewnie ta bestyja.
Ozeń się jeno, wilczku, wnet ty skoki zmylisz!
Wierr mi, że jako i ja, też łeb w ziemię schylisz,
Iże cię nie jedno chart, i kundys ugoni,
Ba, będziesz drobniej stąpał, wierz mi, niżli łoni!"
Chłopa, co do pana nie puszczono
Chłopa nie chciano puścić, gdy przyśzedł do pana,
A on, szedszy do domu, i przyniósł barana.
Począł mu łamać ogon, a kiedy jął trzeszczeć,
Ubogi baran począł przede drzwiami wrzeszczeć.
Wnet sam pan drzwi otworzył: "- A czego chcesz, bracie?"
I tamże go odprawił wnet w onej komnacie.
Idąc chłop precz, rzekł: "- Panie, życzył ci bych tego,
Abyś zawżdy barana miewał odwiernego!"
Szukam ciebie, szukam i znaleźć nie mogę
ciągle gdzieś się chowasz, wzbudzasz we mnie trwogę.
Miało być tak pięknie a ty zawsze swoje
czy na tym polega spacerek we dwoje?
Jak szalona biegam w ciemnym, strasznym lesie -
słucham, z której strony wiatr twe echo niesie.
Raz słyszę cię tutaj to znów gdzieś w oddali,
zlituj się nade mną – serce masz ze stali?
Mój miły, kochany - dość mam tej zabawy
sił mi już brakuje więc żądam poprawy.
Ja ze swojej strony grzeczność obiecuję
sprzeciwu nie będzie gdy mnie pocałujesz.
Dajmy sobie szybko buziaka na zgodę
miejmy w sercach radość i ducha pogodę.
Zaprzestań od dzisiaj zabaw w chowanego
bo jak nie…to sobie poszukam innego!
My faceci egoiści
Pan otworzył oczy z rana
w myślach blondi rozebrana
jeszcze pieści jego ciało
przecież w nocy było mało
Jeszcze pragnie jeszcze jęczy
myśl o seksie ciągle męczy
patrzy jaka ona młoda
leży pod nią jak ta kłoda
Myśli takie w sobie kisi
lecz cóż z tego kiedy wisi
co na baczność być powinno
walczyć jak szabelką zwinną
Rozbolała go przepona
do pokoju weszła żona
wyłysiała z petem w gębie
i co drugim czarnym zębie
Wstawaj facet - zawołała
i myśl piękna odleciała
panu bije smutek z pyska
z rana znów budyniu miska
Dziecko Power
Czy to syn czy też córeczka
Pola czeka niezła beczka
Było cicho i spokojnie...
Teraz będzie jak na wojnie
3 rano Polo wstaje:
zmienia Pampers i jeść daje
5 rano dziecko płacze
i już Polo przy nim skacze
7 rano już się bawi...
i sikaczem Pola myje
będzie mokry aż po szyję...
Asia wstała ze zdziwieniem
Pyta:
Polo!! czemu mokre masz odzienie
Polo stęka, sapie, dyszy i wołanie dziecka słyszy
Myśli sobie niesłychane-całą noc i dzien nad ranem,
sprzątam, myje i gotuje...
moje dziecko litości nie czuje
i Tak biega w dzień i w nocy
chciał być tatą
niech się poci 
"Na tropach diabła czyli mężczyzna egzorcystą jest."
Kobieta jest aniołem
choć diabły też w niej siedzą
i jak je unicestwić
od wieków się na tym biedzą
etyka z filozofia
i Ojcowie Kościoła
a sprawa jest łatwiejsza
niźli odkrycie kola
więc jak rozpoznać znaki
kobiety opętania ?
mądrości te zawiera
księga zapomniana
zwana przez niektórych
egzorcyzmów księgą
w niej wiedza jest tajemna
a wiedza jest potęgą
Wiec rad kilka w sposobie
jak wyrwać diabłu duszę
udzielę w tym wierszyku
bo to uczynić muszę
by kobiety anielskość
wciąż nas urzekała
i aby mąk piekielnych
zbyt długo nie cierpiała
Czart co w kobiecie siedzi
w swej diablej ma naturze
ze ukryć się potrafi
nawet w najmniejszej dziurze
księga wskazówkę daje
gdzie czarcie jest siedlisko
bo czarne i włochate
jest to diable zjawisko
i zwykle się tam skrywa
gdzie wzrok nasz już nie sięga
gdzie pukli gąszcz splątany
i tajemnicza głębia
ta księga tak podaje
a księdze wierzyć trzeba
gdyż wiedza w niej zawarta
geneza sięga nieba
Śmiało tam podążajmy
by stanąć z diabłem w szranki
i wyrwać z jego szponów
duszyczkę swej Wybranki.
Gdy się już z nim zmierzymy,
niechaj mi każdy wierzy,
że zwyciężymy diabla
jak smoka św.Jerzy
bo dały nam niebiosa
broń co go tak zniewala
a moc jej jest ogromna
jak moc św Graala
więc walczmy świętą bronią
długo i niestrudzenie
aż w oczach swej Kochanki
ujrzymy uwielbienie
to znak pewny ze Ona
zmieniła się w Anioła.
Lecz sprawa z tym diabełkiem
ma trajektorie kola
bo jak fenix z popiołów
lub jak Syzyfa praca
diabeł się wciąż odradza
i do kryjówki wraca
i tak od wieki wieków
trwa walka z nim zażarta
( i dobrze !!!!)
gdyż smutny byłby świat
bez tego właśnie czarta ...
Mężczyźni kochają instrukcje obsługi
podane krótko i schematycznie.
Więc jak z kobietą postępować
przedstawię Wam drodzy moi wytyczne.
Choć z kobietami nie jest tak prosto,
wszak to nie pralka ,czy lodówka.
Wiedzieć należy jak ją utulić,
że prawo ma zaboleć główka.
To nic ,że ona z Wenus ,Ty z Marsa,
że Ty wzrokowcem przeważnie bywasz.
Można polepszyć swoje relacje
jeśli chęć tylko z serca wypływa.
Dla niej są ważne kontakty z ludźmi.
Chce dużo mówić ,być wysłuchana.
Gdy słucha – czyta między wierszami.
Wsparcia jej trzeba ciągle ,od rana.
I potrzebuje ciągłych zapewnień,
że ważna jest ,akceptowana.
Zaczyna zrzędzić – woła o pomoc!
Daj znak wyraźny ,że jest kochana.
Posłuchaj - sama wskaże Ci drogę,
i nie zostawiaj samej ,gdy płacze!
Jej świat jest bardziej skomplikowany.
Wszystko w niej bywa ”trochę inaczej ”.
Zastosuj czasem magiczną formułkę:
„Zrobiłem to dla ciebie kochanie !”.
Uświadom ,że ciągle jest w Twojej głowie.
Jeśli chce gwiazdkę z nieba - dostanie.
Pozwól jej czasem na mały monolog.
Kobieta musi problem wygadać,
odkryć o co jej samej chodzi.
Chce sytuację dokładnie zbadać.
Mówiąc ,chce zwabić Twoją uwagę,
odreagować gdzieś swoje lęki.
Gdy Ty masz kłopot po prostu milczysz,
z nią nie załatwiaj sprawy „ od ręki ”.
Czasami jest jak mała dziewczynka,
która chce Twego ciepła ,opieki.
Gdy się odwracasz – to ją opuszczasz!
Twój świat się staje obcy ,daleki.
Więc nie lekceważ jej uczuć ,potrzeb.
„Myślę o tobie” – mów prosto z mostu.
Miłość to nie są waleczne czyny.
Tylko ją kochaj ! Kochaj ,po prostu !
![[Obrazek: www.tvn.hu_635689d2b8455c85ac26d1154c7eb9f7.gif]](http://s3.images.www.tvn.hu/2008/03/25/23/58/www.tvn.hu_635689d2b8455c85ac26d1154c7eb9f7.gif)